wtorek, 27 stycznia 2015

nocne przemyślenia - po trochu o różnościach

Już od dawna się zbieram żeby coś napisać i ciągle jest coś innego do zrobienia, albo usypianie malucha przy którym w końcu sama usypiam albo zaległe pranie/prasowanie/zmywanie/sprzątanie. Tak, chyba jestem na takim etapie życia domowego że ciągle jest coś, co można zrobić.

Mąż śpi. Jest po nocce i teraz też pracuje. Jest pod telefonem, jak zadzwonią to ubierze się w 5 min i pojedzie. W nocy ma dość odpowiedzialną pracę. A nawet bardzo odpowiedzialną - przewozi krew z/do szpitali. Mały na cycu. Ale jakoś daję radę pisać jedną ręką. Nawet z ALTem i wszystkimi polskimi ą,ę. Niesamowite jak szybko człowiek się uczy robić wszystko jedną ręką ;)

Ale chciałam dzisiaj o tym, że za 3 tyg. wracam do doktoratu. I trochę się boję jak to będzie. To mój wybór - sama tak zaplanowałam. Zaczęłam 3 miesiące wcześniej i wzięłam urlop na 3 miesiące, żeby potem wyrównać z resztą. Może nie przewidziałam tylko jednego - że tak bardzo się w tym swoim dziecku zakocham i że ciężko może mi być w pracy i o nim nie myśleć.. Trochę pewnie będę miała wyrzuty sumienia że nie jestem przy nim, ale sytuacja i tak jest sprzyjająca. Mały zostanie z tatą, będziemy się zmieniać. Jak długo - zobaczymy ile damy radę, nie chcę wysyłać go do żłobka/przedszkola za szybko. Żebyśmy tak do roku pociągnęli byłoby super. Już pierwsza próba była - zostawiłam ich samych na 3 godziny. I było ok, a nawet byli na spacerze! //mały zasnął na mnie, niech śpi, może mi się uda tego posta skończyć, to już drugie podejście// Kupiłam drogą butelkę Mimijumi żeby ułatwić karmienie, bo dalej chcę karmić piersią. Na moją nieobecność zamrażam odciągnięte mleko.


W pracy też będę odciągać (dlaczego angielskie słowo expressing podoba mi się bardziej?), na szczęście mamy specjalny pokój z lodówką ;) No i nie wracam na 8 godz. dziennie, tylko jak najkrócej.. Muszę dobrze rozplanować pracę w labie, a to co do zrobienia na kompie mogę w domu, jak mały będzie spał.

I jeszcze chciałam co do mitu o niewyspaniu. Wysypiam się bardzo dobrze. Ba, nawet śpimy z małym do 9.00 ;) /wiem że to się może zmienić, narazie się cieszę/ Jestem za co-sleeping'iem i mi to bardzo pomaga. Wiem że w internetach się kłócą - czy można, czy bezpieczne; i niech każdy robi jak chce, ale dla mnie sprawdza się znakomicie. Zaczęło się od tego, że przeczytaliśmy z mężem "W głębi kontinuum" (dzięki Paulina! :*). I ta książka wpłynęła na nas niesamowicie. Piękna książka, o tym jak ważna dla dziecka jest bliskość. Chwilami wzrusza do łez, chwilami rozśmiesza - Indianie z plemienia Yequana są mega pozytywni ;-) Pozwolę sobie zacytować fragment, anty-cry it out.

"Dziecko krzyczy i krzyczy, płuca, nieprzyzwyczajone do powietrza, są napięte do granic możliwości. Nikt nie przychodzi. A ponieważ zgodnie z naturą dziecko wierzy w prawidłowy porządek życia, robi jedynie to, co potrafi: krzyczy dalej. W końcu wyczerpane zasypia - mija cała wieczność. 
Budzi się wśród nieprzytomnej grozy ciszy i bezruchu. Krzyczy. (...) Przestaje, znów cierpi, ale nie ma siły myśleć ani żywić nadziei. Słucha. Znów zapada w sen.
Kiedy się budzi, moczy się w pieluchę i to zdarzenie pozwala mu na chwilę zapomnieć o męczarni. (...) Nagle zostaje podniesione, pojawia się znów oczekiwanie na to, co mu się należy. Zabierają mokrą pieluchę. Ulga. Żywe ręce dotykają jego skóry. Podnoszą mu stopy i nowy, suchy jak pieprz kawałek materiału owija jego biodra. I za chwilę znów jest tak, jakby nigdy nie było rąk ani mokrej pieluchy. (...) Niemowlę krzyczy. Jego zmęczone płuca muszą krzyczeć (...) Krzyczy, aż krzyk i ból zmęczą je, i znowu zasypia."

W głębi kontinuum, Jean Liedloff

Ja reaguję na wołanie mojego dziecka. Nie zostawiam go płaczącego. Noszę go w chuście i śpię z nim. Jestem za rodzicielstwem bliskości

O bezpieczeństwie spania z dzieckiem, dość naukowo: 
Zalety spania z dzieckiem:
I ciekawy link o tym, jak to wygląda w praktyce:

No to trochę o sobie zdradziłam. Pisałam ten post w trzech częściach, ostatecznie skończyłam dnia następnego.

Cokolwiek robicie i jakikolwiek "model wychowania" wybraliście, róbcie to, co podpowiada Wam serce, kochajcie swoje dzieci :-)

No matter what our beliefs, we are parents first.


1 komentarz:

  1. Kochamy oj kochamy ! Też nie sądziłam, że tak się zakochamy. Jestem pod wrażeniem, że tak szybko wracasz i wyobrażam sobie jak musi być to ciężkie. Super, że możesz iść na krócej i masz tam specjalną lodówkę. Nie do pomyślenia w Polsce ! Pomyśl, że zostawiasz synka w rękach odpowiedzialnego i kochającego taty ! Też jestem za rodzicielstwem bliskości. Już gdzieś miałam taki wpis 'moje dziecko jest noszeniakiem' :)

    OdpowiedzUsuń