Dzisiaj znowu post ciążowy. Zresztą tak sobie przeplatam te tematy tutaj, kto zainteresowany czymś innym - po prawej stronie są etykiety, proszę sobie wybrać temat.
Co u mnie?
Jutro due date, czyli zaczynamy 40 tydzień. Mógłby już wyjść ;) Chociaż kończę jeszcze dwie książki, może pozwala mi dokończyć i dopiero wyjdzie.
Szczególnie przed porodem ta hypnobirthing mi się może przydać ;) Ale i tak skończyłam kurs prowadzony przez moje położne z One to One (4 tygodnie, spotkania raz w tygodniu po 2h), poza tym jeszcze szkółkę przy szpitalu (tak z ciekawości, bo się tam nie wybieram) i czuję się bardzo confident (jakoś to słowo po angielsku lepiej to wyraża), jestem spokojna i zrelaksowana. Na pewno nie boję się porodu, chcę żeby wyglądał jak ten - https://www.youtube.com/watch?v=RNhVLKU6zF8 . Basen już czeka, jeszcze złożony, ale już u mnie.
Jak wygląda szkoła rodzenia w Anglii?
Byłam na dwóch, to mam porównanie. W St. Mary's Hospital to nie do końca taka szkoła rodzenia jaką niektórzy sobie wyobrażają. W zasadzie nazywało się to "Parents educational classes" i właśnie tym było. Czyli raczej teoria - najpierw o tym jak wygląda poród, co się wtedy dzieje, jakie zalecają pozycje, co można zrobić z piłką. Ten szpital akurat jest dość dobrze wyposażony - w piłki, wanny, basenów jakoś mało, ale te wanny dosyć duże. Powiedzieli że najgorsza pozycja to leżeć na łóżku. Nie dość że najtrudniej wyjść dziecku, kość ogonowa przeszkadza, a grawitacja wcale nie pomaga. To kurcze się pytam dlaczego media w ten sposób najczęściej przedstawiają poród? Dlaczego łóżko jest wręcz najpopularniejsze, po co, skoro najtrudniej? Eh.. No chyba że ktoś bierze epidural.. To znieczulenie do kręgosłupa - że tak powiem najprościej (w zasadzie chodzi o rdzeń kręgowy), dobrze że pokazali nam tą końską igłę, wiem czego na pewno nie chcę ;) Po epiduralu się leży, bo nie czuje się nóg. Nic się nie czuje, skurczy też nie. Oczywiście powiedzieli nam też o skutkach ubocznych - i dobrze. Kto ciekawy, proszę poczytać w internecie, nie będę o tym pisać, bo tego nie chcę (w ogóle nie chcę żadnych drugów, o tym później).
Dobra, co tam jeszcze było w tym szpitalu? Było o kąpaniu i zmienianiu pieluszki - położna pokazywała na lalce. Powiedziała, żeby ŻADNYCH kosmetyków nie stosować na początku, bo to tylko może wywołać podrażnienia. Letnia, przegotowana woda, waciki i jedziemy. Żadnych szamponików, żeli itp. Później powiedziała że oliwka jest ok. I żeby wycierać pupę do sucha, a nie nawilżoną chusteczką, która pozostawia ją mokrą.
Było o roli partnera w czasie porodu, o tym co może robić - masować, przytulać, całować, ogólnie jeśli facet jest za, to bardzo chwalili jego obecność. Uspokaja rodzącą, tylko żeby sam był spokojny ;)
Było o metodach walki z bólem - naturalnych - wspomnieli o hypnobirthing, ale o tym później; oddychaniu, TENS machine, gas+air (to jest tlen z tlenkiem azotu(I), entonox), też o sztucznych i o ich efektach ubocznych. Było o tym co to jest cesarskie cięcie (o tym też później, dużo już tego później, żebym się nie pogubiła), indukcja porodu i różne zabiegi wykonywane w razie potrzeby.
Było o karmieniu piersią. Wiecie że w UK reklamy sztucznego mleka są zakazane? Bardzo promują karmienie piersią, zalecają do 6 miesiąca życia dziecka tylko mleko matki (WHO zredukowało podobno już do 4 miesiąca, ale nam tam mówili że WHO robi wyliczenia na CAŁY świat, oni i tak zalecają do 6 miesiąca tylko pierś, a do 2-3 roku życia pierś + inne pokarmy).
Tyle pamiętam ze szpitala. Nie ćwiczyliśmy oddechów, chociaż troszkę o tym mówili - przede wszystkim żeby oddychać, cały czas. Mówili że kiedyś była tendencja do zatrzymywania oddechu w trakcie parcia, teraz od tego odchodzą, bo powoduje to niedotlenienie u dziecka, większy stres i nie przynosi to żadnych korzyści.
A teraz o Hypnobirthing, czyli mojej drugiej "szkole rodzenia".
Hypnobirthing - co to jest?
Hypnobirthing to techniki relaksacji do porodu. Owszem, wywodzi się z autohipnozy, ale nikt tu nie wprowadza w trans, nie macha wahadełkiem, nic z tych rzeczy, nie bójcie się ;) Chodzi o wyciszenie, zrelaksowanie, uspokojenie oddechu. Pomocne przy tym są - spokojna muzyka, przyciemnione światło, aromoterapia, świeczki ... i to na prawdę działa! Proszę pooglądać porody bez bólu na youtube. Piękne, spokojne, naturalne. W UK bardzo popularne, w Polsce znalazłam tylko jednego lekarza który się tym zajmuje, ale szkół rodzenia w tym duchu może jest więcej, zresztą za długo nie szukałam. Pomocne są też wizualizacje - kazali nam wydrukować ten rysunek i pamiętać o nim:
Pomocne może być wyobrażanie sobie, że jest się takim otwierającym się kwiatem, pomocne może być wyobrażanie czegokolwiek, co daje uczucie odprężenia i relaksu - miejsca, sytuacji itd. Duża dowolność, w końcu to rodząca ma się relaksować, a nie ktoś za nią ;) Jak wyglądały nasze spotkania? Najpierw była część mówiona, "teoretyczna", o porodzie, o tym co może pomóc w relaksacji, co przyspiesza poród, jak działają hormony w trakcie, trochę było historii opowiadanych przez położne. Druga część - leżeliśmy na matach, zgaszone światło, relaksująca muzyka, położna czytała przyjemny tekst który miał nam pomóc się zrelaksować i oddychaliśmy. Tu już sporo było o oddechu - spokojnym, powolnym. Ćwiczyliśmy oddychanie. Mówiła też jak oddychać w trakcie "wypychania" dziecka - z dźwiękami. Wdech przez nos, wydech przez usta z głębokim muczeniem. Parskanie jak koń i takie podobne też pomagają ;) Ważne żeby wyluzować i otworzyć usta (o tym też pisze Ina Gaskin w swoich książkach). No i na coś takiego jestem nastawiona :)
O czym to ja miałam później? a, cesarskie cięcie
Cesarskie cięcie - wiecie skąd to się wzięło?
Zaskoczyła mnie pewna osoba, kiedy zapytała jak chcę rodzić - czy cesarka czy naturalnie. O dziwo, potem kolejna osoba zapytała o to samo.. Sądzę że to z braku doinformowania, z niewiedzy. Przecież cesarskie cięcie to operacja która powinna być ostatecznością, nigdy wyborem.. Są oczywiście wskazania - np. breech position, chociaż pewne ćwiczenia i masaż mogą jeszcze pomóc.. A wiecie w ogóle skąd to cesarskie cięcie się wzięło? Bo ja kiedyś myślałam, że cesarzowe żeby ulżyć sobie i ominąć wysiłek miały pod koniec ciąży rozcinany brzuch. Nic bardziej mylnego! Skąd ja to w ogóle wzięłam? Wymyśliłam sobie? Nie wiem! Ponoć w ten sposób narodził się Juliusz Cezar, a w starożytnym Rzymie prawo zakazywało pogrzebania ciężarnej kobiety bez wyciągnięcia z jej łona płodu. Pogrzebania! Robili to tylko martwym kobietom! Teraz, wg WHO odsetek ciąż rozwiązywanych przez cięcie cesarskie w żadnym kraju nie powinien przekraczać 15%. A ponoć w Ameryce można sobie zamówić poród! Tzn. ustalić datę cesarskiego cięcia, bez względu na to czy jest konieczne czy nie. Najwięcej korzyści przynosi i matce i dziecku poród naturalny. Znowu odwołuję tu do książek Iny Gaskin. Pod względem psychologicznym nawet moja siostra się o tym uczyła ;)
I jeszcze o ekscytacji znajomych...
Odnosimy wrażenie z mężem, że znajomi są bardziej podekscytowani niż my sami.. I w sumie nic dziwnego, w końcu my już od 9 miesięcy oswajamy się z maluchem, mężulec mówi do niego od początku, od jakichś 20 tygodni mały kopie (no, najpierw to się ruszał), zdajemy sobie sprawę bardzo dobrze z rozwoju prenatalnego. I lubię kiedy inni też, np. mój tata w 7 tygodniu bardzo się ucieszył że JEST dziadkiem! :) Nie że będzie, ale że jest :) Pozytywnie mnie zaskoczył, kiedy tak powiedział. W odróżnieniu niestety od teścia, który w 20 tyg. uważał że nie ma dziecka.. Jakieś takie stare myślenie, może zabobony, że nie wolno rozmawiać póki się nie urodzi? No nie wiem, dobrze że w dzisiejszych czasach wiedza psychologiczna jest już szeroko dostępna i jednak większość ludzi zdaje sobie sprawę co tam się w brzuchu dzieje i jak nasze nastawienie, emocje, mówienie ma wpływ na jeszcze-nie-narodzonego. W tej chwili czujemy spokój. Mieliśmy dwa okresy ekscytacji - na początku i w połowie, po drugim usg. Teraz czekamy na potomka, ale ufnie i spokojnie. W końcu po to ten cały hypnobirthing, żeby się zrelaksować.
Wracam do książki. Podziwiam tych, którzy dotrwali do końca (są tacy? ;)
Pozdrawiam!
Sylwio, widzę, że jesteś dobrze przygotowana. Zobaczysz - pójdzie dobrze ! Myślę, że te hipnotyczne zajęcia relaksujące są bardzo ważne. Takich w Polsce chyba nie ma. Pozdrawiam i przytulam Was :))
OdpowiedzUsuń