Wszystko zaczęło się od...
1. "W głębi kontinuum" Liedloff Jean
Wszystko, czyli co? Moje poszukiwania rodzicielskie. Wybór ścieżki, którą idę. Rodzicielstwo bliskości. Inaczej sobie nie wyobrażam. Rodzicielstwo bliskości jest dla mnie podążaniem za dzieckiem, jego potrzebami, wczuwaniem się, zrozumieniem, szukaniem przyczyn zachowań, a nie osądzaniem czy karaniem. Od kontinuum się zaczęło. Dzięki temu też chustowanie.
2. "Dobrze nosić"
Książka zawiera rysunki-tutoriale z opisem jak zamotać chustę. Pomocna, chociaż szczerze mówiąc obyłoby się bez niej, wystarczą filmiki z youtube.
3. "Położnictwo duchowe" Ina May Gaskin oraz "Poród naturalny"
Ta druga jest kontynuacją pierwszej. Gdybym miała wybrać jedną, skupiłabym się na położnictwie, bo ma dobrze rozwiniętą część "biologiczną". Pierwsza część obu książek to opisy porodów. Pięknych porodów, łagodnych, naturalnych, ciepłych, pełnych zaufania. Bez strachu i lęku. Większość nieszpitalnych, chociaż takie też się zdarzają. Ale nie o to chodzi gdzie, chodzi o to jak. I to pokazują te książki - że można rodzić pięknie. Dzięki nim zdecydowałam się na dwa porody domowe i tak, były piękne, to były dwa najpiękniejsze dni mojego życia, dodające niesamowitej mocy i wiary w siebie. Druga część książek jest jak wspomniałam bardziej biologiczna, omawia kwestie anatomiczne, taki poród od strony technicznej. Dla mnie świetna sprawa, bardzo pomocne wiedzieć było przed co się ma wydarzyć i jak to wygląda.
4. "Narodziny bez przemocy" Frédérick Leboyer
Książka też dwuczęściowa, najpierw pokazuje jak źle kiedyś (w sumie teraz też się zdarza!) noworodki były traktowane. Tak, to książka ukazująca poród od strony dziecka. Nie doczytałam tej "złej" części, żeby się źle nie nastawiać, skupiłam się na dobrej. Pokazuje jak wszystko odbiera dziecko, nigdy przed tą książką nie przyszło mi do głowy żeby zaraz po porodzie mówić ściszonym głosem, albo w ogóle, bo przecież dziecko wszystko słyszy po raz pierwszy i odbiera bodźce bardzo silnie. Przypomina że dziecko nie musi płakać po porodzie. Dlaczego miałoby płakać, jeżeli wszystko odbyło się w miłości, cierpliwości, bez ostrego światła i w zgodzie z naturą?
5. "Self-reg" Stuart Shanker
Niesamowicie pomocna w rodzicielstwie. Otworzyła moje oczy na stresory otaczające dziecko (nas) z każdej strony. Pozwala spojrzeć na konflikty lub "trudne" sytuacje z innej perspektywy, głębiej, dostrzec prawdziwe źródło problemów. Must-have dla rodziców dwulatków!
6. "Twoje kompetentne dziecko" i "Agresja nowe tabu" Jasper Juul
Jeśli masz dzieci - proszę Cię, przeczytaj którąś z książek Juula. Dziecko jest człowiekiem pełnowartościowym, o czym czasem rodzice zapominają ;) Nie traktują dzieci poważnie, ignorują ich emocje i uczucia, nie wierzą w ich kompetentność.
7. "Bobas lubi wybór"
Dzięki tej książce nie mam niejadków. Moje dzieci jedzą wszystko, nigdy nie robiłam papek ani nie wciskałam im jedzenia łyżeczką. Uważam że to najlepsze, co mogłam zrobić w kwestii ich żywienia. Dziękuję za tą książkę!!!
8. "Ostatnie dziecko lasu" Richard Louv
Chwilami jest trochę nudnawa ;) , ale pokazuje ogromną wartość przyrody w naszym życiu, odpoczynku na świeżym powietrzu, a nawet tego jak pozytywnie rośliny w doniczkach mogą na nas wpłynąć. Wiedzieliście że pacjenci w szpitalu w sali z oknami na park zdrowieją szybciej niż ci, co za oknem mają parking?
9. "I nigdy nie chodziłem do szkoły" Andre Stern
Przeczytałam praktycznie jednym tchem. Niesamowita. O tzw. unschoolingu. Jak potoczyły się losy chłopaka który nie jadł cukierków i nie chodził do szkoły? Czego się nauczył od innych? W książce jest podział na dziedziny i napisane jak się ich uczył - np. uczęszczał na zajęcia tańca, które przerodziły się też w teatr, uczył się rzemiosła od mistrzów, jak wpłynęła na niego zabawa klockami lego? Czytać nauczył się sam, w wieku 8 lat. Teraz ma 5 zawodów i nie pamiętam już ile zna języków.
10. "Wolne dzieci" Peter Gray
Też o szkolnictwie, porównuje różne systemy i przypomina jak ogromnie ważna jest spontaniczna zabawa, niekontrolowana przez dorosłych.
To moja top 10, wpłynęły na mnie najbardziej.
Mój mąż dołożyłby do tej listy "Siłowanki"
O tym, jak ważne są zabawy fizyczne. W środku też wiele pomysłów. Mój prawie trzylatek najbardziej lubi "trąbę słonia" i ""latającego lisa". Takie zabawy to tylko z tatą ;) Myślę że mamom czasami nawet nie przychodzi do głowy jak to jest ważne, szczególnie dla chłopców. No i my zawsze jesteśmy te bardziej ostrożne, z natury spokojniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz