Ilona (pozdrawiam! :-*) zapytała mnie ostatnio co gotuję i czy po polsku. Odkryliśmy kilka fajnych rzeczy kuchennych i kulinarnych w Anglii, których nigdy wcześniej nie jadłam/nie używałam i chcę się tym podzielić.
Wpis z serii "życie w Anglii".
To nie jest wpis sponsorowany, nikt mi za to nic nie daje, dzielę się ze swojego doświadczenia.
1. Grill elektryczny.
picture from ebay.com |
Dostaliśmy właśnie taki na parapetówkę w poprzednim mieszkaniu. Jest super! Łosoś z grilla albo ser halloumi czy oscypek - super sprawa. A propos grillowanych serów - bardzo dobra sałatka z oscypkiem, winogronem, grillowanym kabaczkiem i sałatą, póki ser jeszcze ciepły - świetne. W grillu robiliśmy też burgery, podgrzewaliśmy różne obiadowe dania, ostatnio najczęściej jednak ryba z grilla ma wzięcie u nas ;)
2. Blend active.
picture from argos.co.uk |
Z polecenia przez znajomych. Świetny, świetny, świetny! Kupiliśmy w tesco z dwoma butelkami za jakieś ~£17. Fantastyczny do koktajli, mielenia wszelkich owoców i warzyw, nawet orzechów! Dzięki niemu zaczęliśmy pić koktajle z burakiem czerwonym, selerem naciowym, szpinakiem, ogórkiem.. Możliwości mnóstwo. Orzechy na tort zmielił znakomicie. Polecam ogromnie! Do tego fantastycznie łatwo się myje.
3. Garnek do pieczenia.
picture from smakowitychleb.pl |
Dostaliśmy na gwiazdkę od znajomych. Super! Dzięki Sylwestrowi z weganami nauczyliśmy się piec warzywa - pieczony kalafior z kurkumą, pieczone brukselki z chilli i różne mieszanki warzyw. Super sprawa!
4. Maszyna do chleba.
Kupiliśmy maszynę do chleba i przestaliśmy kupować chleb. Pieczeniem najczęściej zajmuje się mąż, wymyśla nowe mieszanki, różne ziarna, różne mąki. Używamy mąk: orkiszowej, gryczanej i różnych wieloziarnistych najczęściej z dodatkiem pszennej, żeby dobrze wyrósł. Niestety nasza maszyna ma wadę - nie ma ustawienia samego pieczenia, tylko programy które w różny sposób mieszają. Jest to o tyle niewygodne, że NIE DA się w niej upiec chleba na zakwasie, tylko na drożdżach... Kiedyś ją wymienimy i weźmiemy to pod uwagę. Nie wiedzieliśmy, gdy ją kupowaliśmy. Na szczęście była tania, jakieś 30-35 funtów w Aldi.
5. Nóż tytanowy, podgrzewa się w ręce (do zimnego masła).
SpreadTHAT! Self-Heating Titanium Butter Knife
picture from blessthisstuff.com |
Kupiliśmy na walentynki ;-) Serio. Dobry do masła z lodówki - a takie lubię najbardziej. Margaryny nie jadamy, a wiecie jak czasem ciężko masło rozsmarować ;-)
Odkrycia kulinarne:
1. Sweet potato i butternut squash.
Odkrył mąż po zajęciach z BLW. Dziecko nasze nigdy nie jadło papek (bless that! jest mega samodzielny w jedzeniu i wszystkiego chce próbować - póki co), bardzo spodobała nam się idea BLW, którą też wspiera NHS i organizuje darmowe szkolenia dla rodziców. Na takim szkoleniu zachwalali słupki ze słodkich ziemniaków i butternuta dla dzieci. Mąż upiekł razem z serem feta i natką pietruszki - bardzo fajne danie! Poza tym uwielbiam zupę ze słodkiego ziemniaka z butternutem, zblenderowaną z dużą ilością rozmarynu (odkryłam w Idle Hands i uwielbiam!) i odrobiną śmietany.
2. Świeża kolendra i kuchnia tajska.
W Anglii odkryliśmy thaikhun.co.uk i pokochaliśmy. Chyba nigdy wcześniej nie jadłam tajskich dań, tej mieszanki smaków - słony, kwaśny, słodki - z sosem sojowym, limonką, imbirem, trawą cytrynową i świeżą kolendrą. W kolendrze się ostatnio zakochałam. Uwielbiam zapach tych liści, uwielbiam świeżość, a jeszcze z imbirem i limonką - to moje ulubione. Wczoraj gotowałam po tajsku, nic trudnego, ale przydałby się wok. Chyba będzie to nasz następny zakup.
3. Hello Fresh
Na Hello Fresh namówił nas domowy wciskacz. To pudło z produktami i przepisami do zrobienia obiadu w domu (z założenia lokalne, część była lokalna, część nie, ale może to też kwestia sezonowości), które przywozi kurier. Mięso jest specjalnie zapakowane, woreczki próżniowe i woreczki z lodem, owinięte czymś sianowatym ;) Dopiero dostaliśmy pierwsze, to początek, ale jesteśmy zadowoleni. Zobaczymy jak będzie dalej. Są też dania słynnego Jamie Oliviera. Jest w środku wszystko, co potrzeba. Z pierwszego dania - obiadu na 2 osoby, wyszły nam 4 obiady więc spoko. Chyba się opłaca, ale jeszcze zobaczymy ;)
A co z kuchnią angielską?
Typowe angielskie śniadanie - jak każdy wie - tłuste i ciężkostrawne. Nienawidzę tej ich fasolki i chleba gąbki. W ogóle tego pieczywa tu nie lubię, no ale my pieczemy sami - jak już pisałam. Wracając do angielskiego śniadania - czasem zdarzy nam się zjeść boczek grillowany albo smażony lub te tłuste kiełbaski ;) Wtedy wybieramy jak najlepszą jakość. Parówek nie jemy, te kiełbaski sporadycznie, ale tak. Mały lubi. Chyba dlatego że takie miękkie ;)
Obiad angielski - bardzo popularny jest ziemniak z fasolką i serem (jacket potato). Jadłam raz, chyba ostatni ;)
A co z kuchnią polską?
Jakoś rzadko. Nie pamiętam kiedy robiłam ostatnio mielone. Schabowych też nie pamiętam. Prędzej jakieś gotowane-duszone pulpety. Na lepienie pierogów nie mam czasu - chociaż robiłam parę razy, specjalnie dla znajomych obcokrajowców. Czasem zdarzy nam się kupić gotowe w polskim sklepie. Zupy nie za często - chociaż chciałabym to zmienić. Czasem rosół.
Jeszcze chyba powinnam podkreślić że w sumie ze 2-3 razy w tygodniu kupuję coś sobie na uczelni - zupę albo jakieś danie (chociaż są słabe). Mąż też czasem je na uczelni, a mały zawsze je u opiekunki, więc te nasze domowe posiłki to raczej kolacje, taki angielski dinner, a lunch w pracy (no, poza weekendami). Jeżeli chodzi o restauracje to poza tajską mamy swoją ulubioną indyjską. Czasem też jemy pizzę, najczęściej robioną przez męża. Mieliśmy też fazę na tofu, ale jakoś nam przeszło. Dużo robimy sosów, niekoniecznie z mięsem, lubimy też soczewicę. Sporo jemy różnych kasz.
Rano króluje owsianka - to jedzą wszyscy - raz na mleku, raz na wodzie, czasem z jogurtem. Z orzechami, rodzynkami, daktylami, suszonymi morelami, czasem z dynią, słonecznikiem, makiem.
Staramy się wybierać zdrowe, jak najmniej przetworzone, nigdy parówki, nigdy słodkie jogurty, tylko naturalny, najlepiej grecki. Mleko organiczne, czasem kokosowe. Aha, tutaj też odkryłam olej kokosowy i masło klarowane (butter ghee) do smażenia. A olej kokosowy do wszystkiego, też w kosmetyce.
Z przypraw jeszcze do kolendry dodam kmin rzymski z kuchni indyjskiej. Też uwielbiam.
Chyba póki co tyle w temacie.
Słodkości?
Ciastka owsiane, czasem muffinki piekę, szarlotkę sypaną. Czekolada gorzka do kawy. Niedawno ciasto z kaszy jaglanej z kakaem, w smaku takie budyniowe, było ok.
Smacznego! ;)
Odkrycia kulinarne:
1. Sweet potato i butternut squash.
Odkrył mąż po zajęciach z BLW. Dziecko nasze nigdy nie jadło papek (bless that! jest mega samodzielny w jedzeniu i wszystkiego chce próbować - póki co), bardzo spodobała nam się idea BLW, którą też wspiera NHS i organizuje darmowe szkolenia dla rodziców. Na takim szkoleniu zachwalali słupki ze słodkich ziemniaków i butternuta dla dzieci. Mąż upiekł razem z serem feta i natką pietruszki - bardzo fajne danie! Poza tym uwielbiam zupę ze słodkiego ziemniaka z butternutem, zblenderowaną z dużą ilością rozmarynu (odkryłam w Idle Hands i uwielbiam!) i odrobiną śmietany.
2. Świeża kolendra i kuchnia tajska.
W Anglii odkryliśmy thaikhun.co.uk i pokochaliśmy. Chyba nigdy wcześniej nie jadłam tajskich dań, tej mieszanki smaków - słony, kwaśny, słodki - z sosem sojowym, limonką, imbirem, trawą cytrynową i świeżą kolendrą. W kolendrze się ostatnio zakochałam. Uwielbiam zapach tych liści, uwielbiam świeżość, a jeszcze z imbirem i limonką - to moje ulubione. Wczoraj gotowałam po tajsku, nic trudnego, ale przydałby się wok. Chyba będzie to nasz następny zakup.
3. Hello Fresh
Na Hello Fresh namówił nas domowy wciskacz. To pudło z produktami i przepisami do zrobienia obiadu w domu (z założenia lokalne, część była lokalna, część nie, ale może to też kwestia sezonowości), które przywozi kurier. Mięso jest specjalnie zapakowane, woreczki próżniowe i woreczki z lodem, owinięte czymś sianowatym ;) Dopiero dostaliśmy pierwsze, to początek, ale jesteśmy zadowoleni. Zobaczymy jak będzie dalej. Są też dania słynnego Jamie Oliviera. Jest w środku wszystko, co potrzeba. Z pierwszego dania - obiadu na 2 osoby, wyszły nam 4 obiady więc spoko. Chyba się opłaca, ale jeszcze zobaczymy ;)
A co z kuchnią angielską?
Typowe angielskie śniadanie - jak każdy wie - tłuste i ciężkostrawne. Nienawidzę tej ich fasolki i chleba gąbki. W ogóle tego pieczywa tu nie lubię, no ale my pieczemy sami - jak już pisałam. Wracając do angielskiego śniadania - czasem zdarzy nam się zjeść boczek grillowany albo smażony lub te tłuste kiełbaski ;) Wtedy wybieramy jak najlepszą jakość. Parówek nie jemy, te kiełbaski sporadycznie, ale tak. Mały lubi. Chyba dlatego że takie miękkie ;)
Obiad angielski - bardzo popularny jest ziemniak z fasolką i serem (jacket potato). Jadłam raz, chyba ostatni ;)
A co z kuchnią polską?
Jakoś rzadko. Nie pamiętam kiedy robiłam ostatnio mielone. Schabowych też nie pamiętam. Prędzej jakieś gotowane-duszone pulpety. Na lepienie pierogów nie mam czasu - chociaż robiłam parę razy, specjalnie dla znajomych obcokrajowców. Czasem zdarzy nam się kupić gotowe w polskim sklepie. Zupy nie za często - chociaż chciałabym to zmienić. Czasem rosół.
Jeszcze chyba powinnam podkreślić że w sumie ze 2-3 razy w tygodniu kupuję coś sobie na uczelni - zupę albo jakieś danie (chociaż są słabe). Mąż też czasem je na uczelni, a mały zawsze je u opiekunki, więc te nasze domowe posiłki to raczej kolacje, taki angielski dinner, a lunch w pracy (no, poza weekendami). Jeżeli chodzi o restauracje to poza tajską mamy swoją ulubioną indyjską. Czasem też jemy pizzę, najczęściej robioną przez męża. Mieliśmy też fazę na tofu, ale jakoś nam przeszło. Dużo robimy sosów, niekoniecznie z mięsem, lubimy też soczewicę. Sporo jemy różnych kasz.
Rano króluje owsianka - to jedzą wszyscy - raz na mleku, raz na wodzie, czasem z jogurtem. Z orzechami, rodzynkami, daktylami, suszonymi morelami, czasem z dynią, słonecznikiem, makiem.
Staramy się wybierać zdrowe, jak najmniej przetworzone, nigdy parówki, nigdy słodkie jogurty, tylko naturalny, najlepiej grecki. Mleko organiczne, czasem kokosowe. Aha, tutaj też odkryłam olej kokosowy i masło klarowane (butter ghee) do smażenia. A olej kokosowy do wszystkiego, też w kosmetyce.
Z przypraw jeszcze do kolendry dodam kmin rzymski z kuchni indyjskiej. Też uwielbiam.
Chyba póki co tyle w temacie.
Słodkości?
Ciastka owsiane, czasem muffinki piekę, szarlotkę sypaną. Czekolada gorzka do kawy. Niedawno ciasto z kaszy jaglanej z kakaem, w smaku takie budyniowe, było ok.
Smacznego! ;)
brzmi pysznie
OdpowiedzUsuń