środa, 6 stycznia 2016

doktorat i macierzyństwo

Czasem bywa ciężko.
Czasem bywa cholernie ciężko.
I jest to jeden z tych dni kiedy cholernie mi ciężko i chyba muszę się wyżalić. Rzadko mi się to zdarza w internecie, zwłaszcza że nie bloguję incognito, ale chyba tego mi trzeba.

Więc dzisiaj taki post pamiętnikowo-wylewczy, kto nie lubi takich papa see you next time.

A zaczęło się od tego, że wyprasowałam dzisiaj wszystkie ubranka Małego. Wszystkie. Bo mnie już wkurzało że chodzi w pomiętych. A czemu chodził w pomiętych? Bo nie mam czasu. Na nic nie mam czasu, czasem nawet brakuje mi czasu żeby zadzwonić do siostry. Nie mam czasu żeby ogarnąć mieszkanie tak jakbym chciała (oczywiście małż robi na prawdę dużo, ale chyba wiecie drogie Panie jak to jest..), nie mam czasu żeby gotować, nawet nie mam czasu żeby wymyśleć co tu ugotować.. (niebawem ma się to zmienić, bo będziemy się zamieniać z małżem co tydzień na dyżur gotującego, zobaczymy jak to wyjdzie.. Taki "slave of the week", jak u nas w labie jest taki dyżur ogarniacza). Jeśli chodzi o wychowanie, to jak najbardziej Rodzicielstwo Bliskości, chcę spędzać jak najwięcej czasu z Małym i staram się robić ile mogę w domu razem z nim, co też skutkuje tym że czas ucieka, ale to akurat dobrze. Tylko że kosztem tego raczej nie mogę w domu popracować. Chyba że w nocy, jak już zaśnie. A zasypia przy piersi i jak mnie nie ma w łóżku to bywa że się budzi i mnie szuka, a ja nie mam serca stosować tu niczego innego niż RB, nie mam serca z nim nie spać, bo w dzień mi go brakuje i przykro mi że jest u opiekunki, chociaż babka bardzo fajna, ma malutką grupkę dzieci i widzę że jest tam zadowolony i spoko, i się rozwija i uczy od innych dzieci, ale serce mamy jest przy dziecku, prawda? Takie to moje RB w tym roku od poniedziałku do piątku będzie w zawieszeniu.. W tamtym roku dużo czasu poświęciłam Małemu. Myślę że więcej mu niż pracy naukowej, to dobrze, ale teraz muszę z doktoratem nadrabiać. Wziąć się w garść i ruszyć do przodu. Myślałam że skończę NMR assignment mojego kompleksu przed Świętami, a tu guzik, zrobiłam jakieś 40% i okazało się to dużo trudniejsze niż się spodziewałam. Jak to wygląda? Siedzę przy kompie, patrzę na piki (kółeczka), porównuję, szukam tych które się nakładają.. Dość niskie miałam stężenie proteiny, więc są braki, niewidoczne "kółeczka" których mi brakuje i przez to muszę zgadywać, zastanawiać się.. Mało naukowo brzmi, co? Bardziej to wygląda jak takie zaawansowane puzzle. Tylko że wszystko na kompie. Próbowałam przez Święta pracować po nocach i ruszyłam z kopyta od razu po Sylwestrze, no i co? No i siedzę przed kompem non stop minimum 6h dziennie, a właściwie to dłużej, bo jeszcze później w domu, myślę że bardziej koło 10 i boli mnie głowa. Zaczęły mi się okropne bóle głowy od trzech dni. Za dużo monitora. A teraz też piszę przed monitorem, hahaha ehh. Przynajmniej pogoda ładna w deszczowej krainie, więc jeżdżę do pracy rowerem, po drodze zawożę Małego w super siedzonku (weeride, polecam!) i staram się, staram, a marny postęp póki co. Ale już mi lepiej jak to wszystko napisałam. Zaraz odpalę CCPN i może dalej poszukam pików.

Pozdro i do przodu w 2016!

3 komentarze:

  1. I tak jestes super dzielna!!! Doktorat, dziecko, dom. Wiadomo jest ciezko, ale kiedys wszystko sie wyprostuje - ja mam tylko agresywnie zabkujacego malucha i ledwo dycham, wiec niski uklon dla Ciebie;)
    Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze zarządzasz swoim czasem skoro to wszystko ogarniasz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam, że udaje się to wszystko pogodzić

    OdpowiedzUsuń